niedziela, 29 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach.

Jeszcze niedawno wszystkie galerię handlowe były zapełnione osobami, które polowali na dobre prezenty dla bliskich. Wyczekiwali i kreślili kolejne dni do świąt. Dla mnie te święta były inne niż te z kilku lat wcześniej. Brak białej kołdry na ziemi sprawił, że nawet nie poczułam magii tych świąt. Myślę, że im starsza jestem tym bardziej nie odczuwam świąt. W te święta pomyślałam także o mojej armii i kupiłam im wspólny prezent. Psy dostały dwie karmy w puszce Puffi z wołowiną i pasztet Activ Pet z kurczakiem i wątróbką. Oba prezenty bardzo spodobały się milusińskim. Jeżeli chodzi o mnie to moje prezenty były dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Dostałam słuchawki z mikrofonem, chustkę, leginsy, odżywkę do włosów, kolczyki i słodycze. A wy co dostaliście na święta? Czym obdarowaliście swoich pupili?

Prócz wypowiedzi o prezentach i świętach pomyślałam, że mogę zrobić jakiś tag. Wybrałam
"Mój zwierzęcy przyjaciel". Zrobię ten tag tylko o Hektorze, bo on tak jakby jest psem, którego ja muszę wychować sama i zajmować się w pełni.


Pytania:

1)Jak nazywa się twój zwierzak?
   Mój zwierzak nazywa się Hektor.
2)Jakie to zwierzę i jakiej jest rasy
   Jest to pies, kundelek.
3)Jak długo jest już z tobą?
    10.01.2014r. będzie ze mną 7 miesięcy.
4)Jak znalazł się w twoim domu?
    Urodziła go Kama, moja suczka.
5)Ile ma lat?
   Obecnie 6 miesięcy.
6)Co jest dziwnego w charakterze twojego zwierzaka?
    Dla mnie wszystko w charakterze Hektora nie jest już dziwne, bo spędzam z nim ogrom czasu. Jedynie co     zaskakuję ludzi to chyba, że jego ciekawość przeważa strach. Hektor na ogół boi się wszystkiego, jednak     kiedy coś go zaciekawi od razu musi to sprawdzić.
7)Co twoja relacja ze zwierzakiem dla ciebie znaczy?
    Dla mnie każda relacja ze zwierzętami znaczy bardzo dużo. Psy są całym moim światem, dlatego relacje z     nimi są dla mnie najważniejsze.
8)Najmilsze wspomnienia związane z Twoim zwierzakiem?
    Myślę, że najbardziej zaskakujące, ale także bardzo miłe jest to kiedy on do każdego podchodzi z               nieufnością, a do mnie biegnie nawet nie zwracając uwagi, że ktoś obcy stoi obok mnie.
9)Jak nazywasz swojego zwierzaka?
   Głównie mówię na niego po prostu Hektor. Jeżeli nie to powiem "Hekcio", "Hektorek", "Misiu",                    "Miśtaczku", "Niuniek".

Pozdrawiamy K&A.

niedziela, 22 grudnia 2013

Coraz bliżej święta!

W zakładce "OGŁOSZENIA" zamieściłam nową informację dotyczącą prowadzenia bloga. Tutaj możecie przeczytać to co mam wam do przekazania KLIK

Dlaczego nagle zmieniłam zdanie i zamiast 2 notek, pojawiać się będzie tylko 1? Ewidentnie ogromnym powodem jest fakt, że muszę zająć się Rolfikiem nieco inaczej niż dotychczas. Rolfik przestał chodzić na tylne nogi. Wpadł do stawu, który jest blisko mojego domu i odmarznięte, tylne łapy odmawiają posłuszeństwa. Karmienie też wygląda zupełnie inaczej. Rolfik, który do tej pory był najgrubszy stał się cieniem psa. Widać mu cały szkielet, tak że można byłoby uczyć się na nim anatomii. Nie pamiętam kiedy ostatni raz poszliśmy na pole lub do lasu. Było to chyba jakieś 2 tygodnie temu. Właśnie od tej pory Rolfik z dnia na dzień czuję się coraz gorzej. Nie wyobrażam sobie gdyby mogłoby go zabraknąć, nie przeżyłabym tego. Jedyne co chcę dostać "pod choinkę" jest to, aby Rolfik wyzdrowiał i żeby jego silny organizm przetrwał ten ból. Za pewne będziecie mieć pytanie czemu nie pójdę do weterynarza? Pisałam kilka notek wstecz, że u nas weterynarz nie zna się zupełnie na psach. Dlatego moim zdaniem nie ma sensu wybierać się do takiego specjalisty. Chciałabym pojechać do jakiejś kliniki, ale Rolfik na pewno nie zniósł by dobrze podróży ok. 50 km. Trzeba tylko mieć nadzieję, że kiedyś będzie dobrze.



Nie chcę dodawać jego teraźniejszego zdjęcia, więc musicie nacieszyć oko tym z wakacji. 

U mnie przygotowania do świąt idą pełną parą. Prezenty dla psów są w pewnym sensie kupione, ale o nich będzie bliżej wigilii. Również psy odczuwają świąteczną atmosferę. Ciągłe krzątanie się po kuchni, sprzątanie, pieczenie, a nim obejrzymy się będzie już po świętach. A u was jak wyglądają przygotowania do świąt?

Oczywiście z okazji zbliżających się świąt wraz z moją armią pragniemy złożyć wam najserdeczniejsze życzenia. Dużo zdrowia, pogody ducha, uśmiechu, sytuacji o których będzie wstyd opowiadać, a fajnie wspominać, pieniędzy, bo bez nich w dzisiejszym życiu na prawdę jest ciężko i wszystkiego czego sobie zapragniecie. Pozdrawiamy K&A. 

wtorek, 17 grudnia 2013

Szczęście na końcu ogona.

Zbliżają się święta, więc pewnie większość blogowiczów szuka inspiracji co kupić swojemu pupilowi. Rzecz biorąc to również jest członek rodziny. Ja już mam kilka pomysłów i planów co do tego dnia. Jak możemy spędzić ten dzień wraz z psem? Co dać mu "pod choinkę"? Ten post będzie właśnie temu poświęcony.

Zmęczony pies to szczęśliwy pies : Chyba każdy pupil będzie zadowolony z dłuższego spaceru w ten dzień. Jednak większość z was będzie zaangażowana w prace domowe. Ja jednak postanowiłam, że znajdę więcej czasu i wyjdę z psami na dłuższy spacer do lasu.

Uwielbiam to zdjęcie *.*
Zauważ mnie choć na chwilkę : Spędzenie z psem czasu również będzie znakomitą formą prezentu. Nawet bezcelowe rzucanie zabawki, które w pewnym sensie można odebrać jako naukę czegoś nowego będą dla psa spełnieniem.


Teraz przejdę do drobnostek, z których psy na pewno będą zadowolone.

Obroża : Moim zdaniem obroża nie jest nowym pomysłem na prezent, jednak jest w 100% trafiona. Dlaczego sądzę, że obroża będzie dobrym prezentem? Około miesiąc temu kupiłam nową obrożę Nerowi, bo w starej wyglądał jak bezdomny. Od razu zaczął prezentować i chwalić się wszystkim co ma nowego na szyi. Widać było, że jest bardzo zadowolony. 


Ulubiony przysmak : Nie zawsze przysmaki trzeba traktować jako nagrodę za dobre zachowanie lub dobrze wykonaną sztuczkę. Można potraktować je także jako prezent świąteczny, którym psy na pewno nie pogardzą. 



Smycz : Na pewno każdy z nas szuka pretekstu by kupić kolejną smycz do kolekcji. Święta są doskonałym pretekstem, aby ją zakupić. Myślę, że każdy pies byłby dumny z nowo prezentującej się smyczy.

Legowisko
: Jaki pies nie byłby zadowolony z czegoś ciepłego, w co mógłby się wtulić o każdej porze dnia i nocy?
To legowisko możecie znaleźć na : kuchniapupila.pl. Kosztuje ok. 100 zł.
Przytulanka : Snugga Wubba to super interaktywna zabawka, pluszowa przytulanka i gryzak, do symulowanej walki, rzucania, przeciągania, potrząsania i szarpania. Dzięki mięciutkiej grubej wełnie, którą jest pokryta (wewnątrz znajdują się dwie kauczukowe piłki) idealnie nadaje się do przytulania. Długie ogonki ułatwiają chwytanie i rzucanie zabawki w dal, a psy wprost uwielbiają nimi potrząsać. Dodatkowo, umieszczone wewnątrz piłki nie piszczą, co zapewnia cichą zabawę w domu. Specyficzny kształt powoduje, że zabawka doskonale nadaje się do aportowania.
Snugga wubba, mampsa.pl, 46 zł


Teraz coś specjalnego dla psich alkoholików.

Piwo dla psa -
Dog beer piwo dla psa to woda i ekstrakt z wołowiny. 
Kwispelbeer - piwo dla psów i kotów - suplement diety - jest wyprodukowany z najwyższej jakości składników jakie używa się w żywieniu ludzi. Kwispelbeer ma pozytywny wpływ na układ pokarmowy psów i kotów.
kuchniapupila.pl, 6.82 zł




Na pewno to co zakupimy naszym pupilom nie zostanie przez nich zlekceważone. Jeżeli chcemy kupić coś oryginalnego musimy ruszyć wyobraźnią, a na pewno jakiś pomysł wpadnie nam do głowy. Myślę, że podsunęłam wam chociaż jakiś pomysł na to co możecie kupić. ;)


czwartek, 12 grudnia 2013

I tak minęło nam pół roku.

Z postem jak zwykle się spóźniam, bo po co wszystko robić na czas? We wtorek wraz z Hektorem minęło nam pół roku życia razem. Psisko nie dostało prezentu, bo nie miałam pomysłu, a w dodatku czasu. Postanowiłam, że kupię mu prezent połączony ze świątecznym. Często zadaję sobie pytanie, jak wyglądało moje życie bez Hektora? Dochodzę do wniosku, że nie było wtedy ani źle, ani dobrze. Miałam resztę mojej armii, którą wiadomo kocham najmocniej. Jednak brakowało mi w życiu Denisa i Sariego. Niczym nie umiałam tego bólu załagodzić.


 Na szczęście 10.07.2013 r. urodził się Hektor i Rahim. Byłam z nimi od początku ich życia, od ich pierwszych kroków, otwartych powiek, w chwilach porażki i szczęścia. Byłam z nimi od ich narodzin. Niestety Rahimowi nie dane było długo żyć. Ta sytuacja nadal krąży mi w głowie i nie umiem do końca się z niej pozbierać. Po prostu chcę żeby znowu mnie witał szczekiem i radosnym ogonkiem. Nigdy tego nie zapomnę, nie wymarzę. Nigdy nie przestanę go kochać, aż do końca.


Została reszta mojej armii, najcudowniejszej armii na świecie. Hektor należy do niej już w pełni. Przez te 6 miesięcy nauczył się dużo, przestał się wszystkiego bać oraz urósł jak na drożdżach. Życie z nim jest dla mnie czymś najlepszym. Kiedy patrzę na tą jego nieufność w oczach do wszystkich, a kiedy zobaczy mnie to wypełnia się tam miłość. Ja wiem jaka dla niego jestem ważna i jak bardzo mnie kocha. On zapewne zauważa to samo z mojej strony. Szczerze gdyby teraz go zabrakło to zabrakło by we mnie życia. Może komuś wydawać się, że kocham Hektora najmocniej ze wszystkich pupili. Od razu chcę rozmyć wasze niepotrzebne uwagi. Możecie być pewni, że cała armia jest dla mnie tak samo ważna i wszystkich kocham tak samo.

niedziela, 8 grudnia 2013

Kto śnieg ma, ten szczęśliwego psa zna.

Chyba już u każdego pojawił się przynajmniej przebłysk zimy. U nas śnieg przybył wraz z Ksawerym, który nie dawał nam spokoju przez całe trzy dni. Na szczęście dzisiaj przestało wiać i śnieg trochę stopniał. Jak zauważyłam głównym tematem notek na blogach są Mikołajki. Widziałam także, że większość z was kupiła coś pupilom. Ja jednak odpuściłam sobie prezenty od Mikołaja, ale na pewno psy dostaną coś pod choinkę, bo przecież to też członki rodziny. Zaczął się grudzień, więc dla psów, które uwielbiają białe szaleństwo (u mnie jest to Hektor i Nero) jest to najlepszy miesiąc w całym roku. Niestety są też pupile, które zamiast białej poduszki, która przykrywa całą ziemię, wolą wiosenną trawę. Myślę, że dla każdego właściciela czworonoga najgorsze w zimie są kulę śnieżne, które oblepiają psom całe łapy. Jednak z tej sytuacji również jest wyjście - można kupić kombinezon. Oczywiście nie każdego na takie wyjście stać, więc problem jak był, tak jest. Pomimo małych minusów, moim zdaniem zima potrafi być przyjemną porą roku. 


Zdjęcie myślami Hektora "Dzień dobry moja Pani. Znowu masz te obskurne rękawiczki, których tak nie cierpię. Co ty na to, że Ci je zdejmę, a twoje palce będą jak sople lodu. Wiem, że mi to wybaczysz, bo bardzo mnie kochasz". Każde wyjście w rękawiczkach z domu kończy się właśnie w ten sposób.


Jak widzicie u nas jest już na prawdę niewiele śniegu. Mamy nadzieję, że już niedługo pojawi się go dużo więcej, a święta będą białe. Chyba najbardziej w świętach lubię ten klimat. *.*

piątek, 6 grudnia 2013

Hektor leżeć!

Kilka dni temu zaczęłam uczyć Hektora komendy "leżeć". Za pewne będą pytania dlaczego zaczęłam tak późno, bo przecież psina będzie miała niedługo pół roku? Od razu odpowiem na to pewnie dręczące was pytanie. Nie chciałam zaczynać wcześniej, w wieku czterech miesięcy, bo bałam się czy Hektorowi nie będzie potrzebne do tego oko? Tak, to jest moja kolejna głupota. Postanowiłam zaryzykować i szczerze? Niczego nie żałuję, a ponadto jestem z niego bardzo dumna. Pojął to niemal w dwa dni. Chyba każdy z nas "psiarzy" wie jak nauczyć tej prostej komendy psa, jednak w razie potrzeby zamieszczę poradnik tutaj:
Na początku trzeba zwrócić na siebie uwagę psa i zacząć zachęcać go do ulubionego smakołyku (który oczywiście będzie nam potrzebny). Następnie trzymamy smakołyk przed nosem psa, a potem wypowiadamy imię psa i dokańczamy dominującym słowem "leżeć" (w moim przypadku brzy mi to "Hektor leżeć!"). Zrozumiale wypowiemy komendę, zaczynamy pomału przesuwać smakołyk w dół.  Kiedy pies przyjmie leżącą pozę, powtarzamy słowo leż i możemy go nagrodzić słowem "bardzo ładnie". Potem dajemy psu smakołyk, chwalimy go i głaszczemy. Powtarzamy całość kilka razy, aby pies zrozumiał o co nam dokładnie chodzi. 
Myślę, że dla tych, którzy zaczynają dopiero uczenie sztuczek swojego psa zrozumieli o co mi chodzi. Potrzeba do tego dosyć dużo cierpliwości i spokoju ducha. Na pewno takie uczenie można potraktować jako zabawę z psem.

niedziela, 1 grudnia 2013

Ence pence w której ręce?

Chyba każdy z was kiedyś bawił się w "ence pence w której ręce". Jednak z tego co zauważyłam nie każdy bawił się w ten sposób z pupilem. Wczoraj wraz z Kamą spędziliśmy ok. godziny na tą zabawę. Sztuczka polega na tym, by pies pokazał, w której ręce jest smakołyk. Należy psu najpierw pokazywać, w której ręce jest rarytas i trzymać ją nieco wyżej, by pies mógł odróżnić, w której ręce go schowaliśmy. Kiedy trąci tą rękę łapą lub nosem dajemy smakołyk ukryty w tej dłoni. Potem nie pokazujemy psu, że chowamy frykas, tylko go chowamy i pokazujemy psu zaciśnięte pięści. Pięść ze smakołykiem trzymamy nieco wyżej. Jeżeli pokaże dobrze (trąci łapą lub nosem), to należy oddać nagrodę zwycięzcy. Widziałam kilka razy jak właściciel bawi się z psem kiedy on stoi. Ja wydałam Kamie komendę "siad" i wtedy było mi o wiele lepiej ją czegoś nowego nauczyć. Na początku młoda trochę się myliła, ale po chwili załapała o co chodzi i szło jej nieźle. Często słyszę pytania "Czy zabawa z psem w ten sposób sprawia mu przyjemność?" odpowiem na przykładzie Kamy, która była bardzo szczęśliwa kiedy w to grałyśmy. Zależy oczywiście to od psa co on lubi robić, a czego nie. Mojej młodej przyniosła dużo przyjemności, a ona sama była bardzo skupiona. Spróbuję tej zabawy z Hektorem, ciekawe czy jemu pójdzie to jak po maśle. 
Niestety wczoraj nie zrobiłam Kamie jakiegoś "sensownego" zdjęcia w trakcie tej zabawy, dlatego dodaję zdjęcie Nera, które chyba tutaj jeszcze nie było.

Jak podobają wam się zmiany na blogu? Co sądzicie o nowych zakładkach i czcionce? Piszcie w komentarzu. 

środa, 27 listopada 2013

Życie z niewidomym psem.

Chciałabym na początku ogłosić wam, że wprowadzam kilka „zmian“ na blogu. Na pewno zaczynam dodawać posty częściej (przynajmniej 2 razy w tygodniu). Niczego jednak nie chcę robić na siłę, więc jeżeli nie będę miała ochoty lub pomysłu będę dodawała 1 notkę na 7 dni. Teraz na prawdę wezmę się za tego bloga.

Dzisiaj chciałabym zaprezentować wam post o tematyce niewidomych psów. Wiem jak wygląda życie z takim psem, ponieważ Hektor jest niewidomy na jedno oko.  Na początku kiedy dowiedziałam się, że Hektor będzie do końca życia niewidomy na jedno oko pojawiła się u mnie nić niepokoju. Nie wiedziałam wtedy jak nasze życie będzie wyglądać. Zadawałam sobie tysiąc pytań „ czy niewidomy pies niczym się nie różni od widzących“. Teraz na prawdę niczego nie żałuję. Wręcz jestem szczęśliwa, że Hektor zawsze będzie obok mnie. Jedyne co robi „inaczej“ od w pełni widzących psów to bieganie z przechyloną głową, na stronę widomego oczka. Mnie to nie przeszkadza, a on nie czuję się inaczej. Traktuję go tak samo jak inne psy, pokazuję mu świat w całości. Nigdy nie wstydziłam się z nim pokazać przy większej liczbie osób, którzy często pytali co mu jest w oko. Zawsze odpowiadałam ze spokojem w głosie, że jest niewidomy, ale nie wyklucza go to z normalnego życia psa. Jeżeli w swoim życiu będziecie mieć chwilę zawahania co do niewidomego psa, powiedźcie sobie w duszy czy gdyby ktoś z wam rezygnował tylko dlatego, że macie wadę wzroku byłoby wam przyjemnie? Moim zdaniem nie warto przejmować się na zapas. Trzeba brnąć dalej nie patrząc na zdanie innych.

niedziela, 17 listopada 2013

Zakupowo.

Ta notka miała pojawić się tutaj wczoraj. Niestety poparzyłam lewą rękę, brzuch i niestety nie dałam rady jej napisać.

We wtorek wybrałam się z siostrą do sklepu zoologicznego, biedronki oraz księgarni. Z racji tego, że Rolfik jest już w podeszłym wieku trzeba zacząć myśleć o jego zmianie jedzenia oraz elementów uzupełniających do karmy. Wybrałyśmy z siostrą dwa produkty, które Rolfik je wraz z karmą. Karma uzupełniająca "GERIADOG" kosztowała 15 zł za 50 tabletek, a "RUMEN TABS" 11 zł za 100 tabletek. Oba produkty są firmy "mikita". Jak na razie widać znaczną poprawę. Rolfik potrafi już jeść większe porcję i może już bez problemu wstać, a dla mnie to już jest sukces. 
Tutaj możecie zobaczyć te dwa produkty:



Chciałam kupić Hektorkowi na urodziny jakąś piłkę do zabawy, ale wybrałyśmy z siostrą, że lepszy jest jakiś przysmak. Niestety w sklepie zoologicznym nie znalazłyśmy nic innego jak Pedigree, dlatego poszłyśmy do biedronki i kupiłyśmy ten sam produkt, który miałam na oku, ale za niższą cenę. Mojej całej armii te przysmaki na prawdę przypadły do gustu.


W księgarni szukałyśmy książki o stresie, ponieważ moja siostra, która studiuję weterynarię musiała napisać o tym pracę. Wybrałyśmy książkę Nicole Wilde "Mój pies się nie boi. Jak pomóc psu pokonać jego lęki". Kiedy moja siostra przyjedzie odda mi tą książkę, a ja będę pracować z lękami Hektora. Książka ma 392 strony, a zapłaciłyśmy za nią 9,74 zł, ponieważ była na przecenie. Mam nadzieję, że dzięki tej książcę uda mi się do końca zrozumieć Hektora.

I to tyle z moich wtorkowych zakupów. Jeżeli macie jakieś pomysły na posty zapraszam do napisania w komentarzu. 

niedziela, 10 listopada 2013

Cudowne 5 miesięcy.

Jak to szybko zleciało! Hektor dzisiaj kończy 5 miesięcy. Przez ten czas nabrał pewności siebie i "wydoroślał".
Zastanawia mnie jaki teraz byłby Rahim. Za 6 dni będzie już miesiąc bez niego. Tak bardzo chciałabym go przytulić, tak bardzo tęsknie.

Hektor dostanie spóźniony prezent w postaci jakiejś piłeczki bądź gryzaka. 
W ciągu tych miesięcy Hektor nauczył się aportować. Od jutra zaczynamy uczyć się podstawowych komend.

Hektor i Rahim : 2 dni.

Hektor i Rahim : 20 dni.

Hektor : miesiąc i 20 dni.

Hektor : 5 miesięcy.
Hektor jest częścią armii, więc również najważniejszą częścią mojego życia.





sobota, 2 listopada 2013

Jak Kama trafiła do naszego domu.


W tym poście chciałabym wam bardziej przybliżyć postać Kamy i opowiedzieć jej historię. 
W 2007 roku w zimę po mojej miejscowości błąkała się mała suczka. Wtedy nikt nie chciał mieć kilku psów na podwórku, a my mieliśmy już chyba 4. 
Pamiętam jak bezdomny szczeniak był wyganiany, z każdego podwórka, a my z siostrami zaczęłyśmy wyrzucać po kilka bułek na pole gdzie suczka często się chowała. Kilkakrotnie byliśmy światkami jak czarna kulka zabierała nawet 6 bułek na raz do swojej malutkiej mordki. 
Po kilku dniach tata powiedział nam "skoro ten pies ma tutaj jeść to niech zostanie" wtedy Kama wstąpiła w progi naszego domu. Na początku mnie i moją straszą o 4 lata
nie tolerowała i nas gryzła, ale po krótkim okresie zauważyła, że nie jesteśmy dla niej żadnym zagrożeniem i pokochała nas. 
Potem nagle zachorowała. Wszystko co robiła, wymiotowała, wydalała było z krwią. Na szczęście szybko zareagowaliśmy i po niecałym tygodniu sunia doszła do siebie. Teraz Kama jest bardzo szczęśliwym psem, co pokazuję nam każdego nowego dnia, a ja jako jej pani nie zamieniłabym jej nigdy na żadnego rasowego pieska. 

niedziela, 27 października 2013

Aktywna sobota.

Pierwszy raz od kilku tygodni z psami mieliśmy na prawdę aktywną i razem spędzoną sobotę.

W sobotę wybraliśmy się z psami do lasu. Na początku tak jak zawsze psy zaczęły wszystko obwąchiwać i musiałam na chwilkę stanąć. Jeszcze tak jak zawsze musieliśmy poczekać kilka minut, aż Rolfik dołączy do grupy. 



W końcu kiedy wszyscy byliśmy już razem poszliśmy w głąb lasu. Nero oczywiście pobiegł inną drogą, ale tym przestałam się martwić, bo on zna ten las jak własną kieszeń. Co chwilę kiedy zawołałam 'Nero' on przybiegał, więc miałam pewność, że nic mu się nie stanie. Hektor bardzo się pilnował i kiedy odszedł dwa kroki dalej, a ja stanęłam od razu się wykręcał i wracał.



Ciągle wołałam Kamę, bo ona jako jedyna ładnie pozuję do zdjęć. Rolfik ucieka przed aparatem/telefonem, ale i tak udało mi się mu zrobić na prawdę dobre zdjęcie z czego jestem bardzo zadowolona. Hektor skaczę mi po rękach co jest dla mnie podwójną udręką. A Nero jak zwykle biega gdzieś swoimi ścieżkami.


W końcu zauważyłam zmęczenie u psów, więc się zatrzymałam i zaczęłam im robić zdjęcia. Graniczyło to niemal z cudem, żeby Rolfik nie odwrócił głowy kiedy będzie miał na prawdę dobrą pozę, ale ten cud akurat wczoraj się stał i ma nowe, świetne zdjęcie.


Kiedy Rolfik już nie miał zupełnie siły, Kama i Hekor zaczęli gryźć się dla zabawy, a Nero przybiegł z jęzorem do ziemi. Bardzo podobał mi się zapał Kamy do robienia zdjęć, bo kiedy wyciągnęłam telefon ona już była obok mnie. Kolejne zdjęcie też bardzo mi się podoba, bo Kama zawsze pokazuję w taki sposób, że jest szczęśliwa.


Kiedy wyszliśmy z lasu zrobiłam jedno niekoniecznie dobre zdjęcie Nerowi, ale nie miałam kiedy zrobić mu innego, bo cały czas gdzieś biegał.



Na tym skończyliśmy nasz spacer w lesie.



Wróciliśmy do domu, nalałam psom pić i dałam jedzenie, które ugotowałam wcześniej z mamą dla nich, a one po zjedzeniu położyły się i dopiero po godzinie zaczęły trochę się ruszać. Między czasie zostały wyczesane, a Kama i Hektor aportowali. Chciałam iść z nimi wieczorem na jeszcze jeden spacer, ale one były zrezygnowane. Tą sobotę zaliczam do naprawdę udanego dnia!

środa, 16 października 2013

Biegnij, to już chyba czas.

Urodziłeś się 10.07.2013 roku. Nie dane było Ci długo żyć. Dzisiaj ostatni raz przebiegłeś po drodze życia, wbiegłeś za Tęczowy Most i tam spędzisz reszte swojego życia, mój przyjacielu. Zaczęłam tak bardzo Cię kochać, zaczynałeś znaczyć dla mnie tak wiele... Teraz Cię już nie ma, nie przywitasz mnie ukochanym merdającym ogonkiem i wiecznie głodną mordką. Tego już nie ma, ale nie odeszło w niepamięć. Czy to ostatnie wypowiedziane ' pa kochanie ' przez twoją panią ( moją siostrę ) i ostatni wspólny spacer z nami musiał nadejść tak szybko? Chociaż czasami dawałeś mi w kość to nigdy nie przestałam w Ciebie wierzyć Cwaniaku, wiedziałam że wyjdziesz na dobrego psa, z moją pomocą. Wyszedłeś na drogę, niepotrzebnie, co pomyślałeś w ostatniej sekundzie swojego życia?  Tego już nigdy nie odczytam z twojego zachowania, bo nigdy już Cię nie zobaczę Rahimie. Biegaj, szalej i zarażaj wszystkich swoją radością. Kocham Cię...


Rahim zginął dzisiaj (16.10.2013 r.) pod kołami samochodu. Śpij słodko ukochany...

niedziela, 6 października 2013

Rolfik .

Pełnym krokiem w moje życie wtrąciła się jesień. Uwielbiam w niej kiedy kolorowe liście jeden po drugim lądują obok moich stóp , a ja z szelestem chwytam je do ręki . Jedyne czego nie lubię to szybko kończącego się dnia i zimna. W sumie ta jesień będzie chyba jedną z najdłuższych jesieni w moim życiu . Powód jest prosty . Codziennie wieczorem i rano modlę się , że kiedy pójdę przywitać się z psami będziemy w komplecie, a Rolfik nadal będzie witał mnie swoim szczekiem . Mój 14 letni przyjaciel czuję się codziennie coraz gorzej , nie wchodzę w grę żaden weterynarz, bo kto wygra ze starością , jak go z niej wyleczyć? Nie da się . Myśląc kiedyś , że może go nie być tutaj od razu wpadałam w panikę , ale myśląc ' przecież on jeszcze długo pożyję ' zawsze dochodziłam do wniosku , że nie warto przejmuję się na zapas . Teraz zostaję mi tylko błagać żeby przeżył kolejny dzień . Najgorsze jest to , że on nie je i nie piję . Kiedy chcę go nakarmić albo napoić odkręca głowę w drugą stronę nawet nie patrząc co dzisiaj powinien zjeść. W tamten poniedziałek ostatnio zamachał ogonem teraz nawet go nie podnosi . Ma duży problem ze wstawaniem , więc nawet nie chodzimy na spacery . Patrząc w te jego brązowe oczy widzę jeden wielki ból . Temu psu zawdzięczam tak wiele , że nie wyobrażam sobie życia bez jego codziennego szczeku i tych brązowych kochanych oczu. To dzięki niemu zaczęłam interesować się zwierzętami i pogłębiam wiedzę z wiekiem . To on zawsze kiedy byłam smutna albo płakałam poprawiał mi humor . Kocham go tak bardzo , że czasami kiedy pomyślę , że nie zacznę dnia od przywitania się z nim , a on nie przywita mnie tym pogodnym szczekiem odechciewa mi się wszystkiego . Mam nadzieję , że dożyję jeszcze przynajmniej miesiąc , chcę żeby Milena ( moja siostra , która mieszka w Krakowie , z którą Rolfik jest tak samo zżyty jak ze mną ) pożegnała się z nim . Będę o niego walczyć , nawet z jego śmiercią . Nie pozwolę mu odejść , umrzeć i zostawić tego wszystkiego co razem przez 13 lat zbudowaliśmy . Za mocno go kocham żeby odpuścić. Cieszcie się każdym dniem z waszym pupilem , bo nie macie pewności czy ten dzień nie będzie ostatnim .

NIEDŁUGO NAPISZĘ COŚ WIĘCEJ O SZCZENIAKACH , BO ZA CAŁE 4 DNI BĘDĄ MIAŁY 4 MIESIĄCE. PRZEPRASZAM ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ , ALE TERAZ SKUPIAM SIĘ NA NAUCE I SZKOLE. 

piątek, 30 sierpnia 2013

Co u nas ?

Wchodzę na blogi , które często odwiedzam i wściekam się , że znowu nic nowego się nie pojawiło , a ja? Wcale nie jestem lepsza , planuję napisać notkę , ale zupełnie wylatuję mi to z głowy o czym miałam ją skrobnąć. Chyba notki ' Co u nas ?' będą się pojawiały częściej . 

Dzisiaj jest 29 sierpień .

Jeden z najgorszych dni w moim życiu . Powód jest zupełnie prosty . Dzisiaj mija rok kiedy nie widzę , nie słyszę , nie czuję Denisa. Pogodziłam się z tym , ale nie do końca. Zawsze kiedy zobaczę Jego zdjęcie w telefonie chcę mi się wyć na całe gardło , żeby On wrócił . Pamiętam jak jeszcze nie dawno napisałam list do Niego . Zawsze kiedy Go czytam jest mi lepiej , pomogło mi to się z tym pogodzić. Znam Go na pamięć , bo czytałam Go tylekroć , że nie umiałabym się Go nie nauczyć. Pamiętam jak wróciłam z 10 dniowego obozu , On spał w Jego ulubionym miejscu , nie poznałam Go ,bo przez 10 dni urósł , wyrudział . Na początku miał brązową sierść , później zrudział , ale i tak był cudowny . Wybiegłam z samochodu i krzyknęłam ' Denis kochanie ! ' On przybiegł taki szczęśliwy , przytuliłam Go , a On wskoczył mi na ręce . Pamiętam jak chodziliśmy na orzechy , których raczej mu nie dawałam , jak zawsze zaszywaliśmy się w nasze ulubione miejsce w stawie. Nic i nikt mi tego uczucia nie zastąpił , tej radości , że Go mam . Był moim najlepszym przyjacielem , z którym mam niemal miliony wspomnień. Kocham Cię , śpij dobrze. 


Szczeniaki rosną jak na drożdżach . Hektor z dnia na dzień staję się coraz większym łobuzem, który nawet mi daję często popalić. Rahim nadal jest jaki był , ciągle gryzie mi kostki co czasami doprowadza mnie do złości . Nawet ja czasem mam mało cierpliwości do tych łobuzów , ale nigdy bym Ich nie uderzyła. Wolę
zacisnąć zęby i odejść ochłonąć niż wydzierać się na Nie , a potem tego żałować. Niestety Rahimowi zdjęcia nie da się zrobić , bo musi co chwilę się wiercić . 
Rolfik czasem włącza swoją młodzieńcze szaleństwo i bawi się jak kilka lat temu .
Nero wczoraj wrócił z 'dziewczyn' po dniu zgłodniał i wrócił .
Kama przybiera na wadzę , bo po urodzeniu schudła.
Ogólnie robimy to co zawsze , chodzimy na spacery , bawimy się , tulimy . Nie ma z nami Borysa , za którym też bardzo mocno tęsknię , kocham maluszka .

 Dziękuję , że komentujecie i wpadacie tutaj . Dla mnie jest to bardzo ważne , bo daję mi motywację , by coś tutaj naskrobać . Notkę napisałam wczoraj , ale net mi padł i nie miałam jak jej dodać. Przepraszam , że mało szczegółów jest napisane przed zdjęciami , ale od ostatniego czasu zaniedbuję zdjęcia na blogu i na nich teraz się skupiałam . ;)

piątek, 23 sierpnia 2013

Relacja ze spaceru .

Na początku chciałam Was przeprosić , że miałam napisać tą notkę w sobotę , więc zbierałam się prawie tydzień aby to napisać. Dziękuję, że czytacie i komentujecie to co ja tutaj napiszę to daję mi motywację , aby dalej to pisać nawet dla jednej osoby , która to czyta . 

Od początku wakacji planowałam z psami iść gdzieś 'dalej' nie tylko na znane nam polany i las . Wybrałam się na ten spacer na początku sierpnia i nie żałuję . Najpierw z psami doszłam do lasu dwiema polanami co zajęło nam 15 minut , dotarliśmy do lasu gdzie spędziliśmy godzinę  biegając i idąc szybkim krokiem. Z lasu nie wróciliśmy do domu tylko skręciliśmy w prawo i poszliśmy drogą polną , którą szliśmy 20 minut aż dotarliśmy do polany . Szliśmy nią 10 minut i w końcu doszliśmy do naszego celu - sadu . Usiedliśmy pod drzewem , psy napiły się wody i siedzieliśmy tak 15 minut . Wróciliśmy do domu ulicą , na której pełno małych 'wredot' zaczepiało Kamę , a Nero w jej obronie warczał i odganiał od niej psy . Wzięłam Kamę na rękę i po 10 minutach wróciliśmy do domu . Byliśmy na nim równe dwie godziny co dla psów nie jest codziennością , aby jeden spacer trwał tyle czasu . Ostatnio też byłam z psami na nim , ale wróciliśmy po godzinie ,ponieważ zaczynało padać. Jak dla mnie sam spacer i miejsce do niego jest wręcz idealne . Coś czuję , że będziemy chodzić na niego częściej , a w sadzie będziemy gościć , w każdą sobotę . Jak wiecie zbliża się rok szkolny , więc ja chcę teraz spędzać z psami jak najwięcej czasu ,aby wakacje zaliczyć do tych udanych . Dzisiaj z psami byłam na godzinnym spacerze i zaliczyliśmy dwie znane nam polany i drogę polną .

Zmęczony Rolfik to szczęśliwy Rolfik .
 Zapraszam do kolejnych postów , jeżeli chcecie abym o czymś napisała to dajcie temat . :)

BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE TEJ NOTKI I ROZESŁANIE JEJ DALEJ - http://szczeknij.blogspot.com/2013/08/szczeniaczki-w-dobre-rece.html#comment-form. 

sobota, 17 sierpnia 2013

'Burkowe' życie.

Kilka dni temu pojawił się w naszej miejscowości malutki biały kundelek, który został wyrzucony - za pewne obok lasu albo z jakiegoś auta . Moja ' ukochana ' rodzinka wzięła tego psiaczka do siebie , ale dlaczego o tym piszę ? Ta 'cudowna' rodzina miała wcześniej psa , który spędził całe życie na łańcuchu , miał przeciekającą budę , a w misce zawsze pusto . Jest u nas taki pan , który chodzi i dokarmia niektóre psy. Tego też dokarmiał , ale kiedy złamał nogę nie miał kto mu dawać jeść i co się stało z 'Burkiem' ? Zdechł z głodu . Obawiam się , że tego młodego psiaka spotka ta sama krzywda . Oczywiste jest to , że pies jest , ale jedzenia to już nikt nie może mu dać . Jak na razie dzieci z tego domu bawią się z nim , ale co będzie dalej kiedy pies im się znudzi ? No właśnie , psa spotka kolejne rozczarowanie i za pewne pójdzie w zapomniane. Niejednokrotnie widziałam jak psinka ucieka z ich podwórka i wraca dopiero wtedy kiedy dzieci go zabierają do domu . Jedynym plusem jest to , że ma dużo ruchu , bo często widzę jak te dzieci jadą na rowerze , a pies biegnie koło nich , ale co z tego skoro ten pies może w końcu nie mieć siły nawet zamerdać ogonem ? Nie rozumiem ludzi , którzy biorą pod swój dach psa , a nakarmić tego pupila nie ma kto . Z chęcią bym to zrobiła , ale miałam całkiem niedawno taką sytuację , że karmiłam i poiłam sunię , a ona później za mną chodziła i przychodziła do mojego domu , a Kama obawiając się o swoje 'bezpieczeństwo' gryzła ją , a ja czegoś takiego nie toleruję . Na ogół Kama akceptuję inne psy ( gorzej jest w przypadku suczek ) , ale jest coś takiego , że ona czuję się zagrożona , bo sama poczuła życia na bruku bez jedzenia i picia . Ciekawi mnie tylko jak dalej życie bezbronnego psa będzie wyglądało .

Dzisiaj pojawi się kolejny post . Tym razem o relacji z zaplanowanego spaceru , o którym wam wcześniej wspominałam . 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Najlepszy miesiąc mojego życia .

Jak to szybko zleciało . Szczeniaki wczoraj skończyły miesiąc . 

Zaczęło się od malutkich kuleczek , które tylko jadły, miały zamknięte oczka i uszka . Nie znały jeszcze świata , który teraz stoi przed nimi otworem .



Później czas leciał już coraz szybciej . Zaczęły słyszeć , a później widzieć . W końcu stawiali swoje pierwsze , maleńkie kroki .

Dodaj napis
Teraz już perfekcyjnie chodzą , a nawet biegają . Zaczynają pić wodę , wychodzić na dwór i odkrywać coraz to nowe rzeczy .


Powoli poznaję też ich charaktery , które są zupełnie różniące się od siebie .

Hektor jest bardziej spokojny , jednak są dni kiedy to on szaleję jak nikt inny . Umie bardziej pić wodę od brata , uwielbia kiedy ktoś go tuli i do niego mówi . Jest moją malutką przylepą , bez której dzień byłby pusty . 
Rahim jest wcielonym diabłem ,który ma niezłe ADHD . Niekiedy jest na prawdę nieznośny , ale wiadomo , że najgorsze jeszcze przede mną . Czasami sam wbiega na kolana i liże mi całą twarz tylko dla tego , że powiem na Niego ' Cwaniak ' . 

I w taki sposób minął im miesiąc życia . Jak dla mnie najcudowniejszy miesiąc po stracie Denisa .

niedziela, 4 sierpnia 2013

Biegnijcie..

Dzisiaj notka będzie inna niż wszystkie . Będzie o moich 2 cudownych przyjacielach , którzy teraz biegają szczęśliwe po Tęczowym Moście .

Miałam 4 lata kiedy on wstąpił w progi mojego domu . Mała brązowa kuleczka , która z dnia na dzień była coraz większa . Wabił się Sari , uwielbiał kiedy ktoś mówił na niego Fisiu albo Zialony . Nie usnął kiedy nie miał przy sobie sterty miśków i nie był przykryty swoim ulubionym różowym Fuńckiem - czyli kocem , z którym śpię do dzisiaj . Chodził ze mną wszędzie , chociaż ja w wieku  4 lat mało rozumiałam . Dopiero kiedy miałam 8 lat zobaczyłam jak bardzo go kocham i jakim jest cudownym przyjacielem . Każdego dnia odkrywałam w nim coś nowego , wyjątkowego . Przeżyliśmy nie jedno . Pamiętam jak został potrącony przez samochód , ze strachu uciekł na pole gdzie schował się w kukurydzy . Do nikogo nie chciał wyjść , bał się . Podeszłam do tego pola i zaczęłam go wołać , płakałam . Wyszedł , pokazał mi co mu jest . Był cały , ale miał małą bliznę koło oka . Przytuliłam go i powiedziałam mu tylko dwa słowa ' Kocham Cię ' . Wróciłam z nim do domu , wzięłam go na ręcę i powiedziałam ' Nie bój się mały , jesteś ze mną ' . Byliśmy nierozłączni aż do października 2011 roku . Kiedy znikł myślałam , że poszedł na dziewczyny . Później było już tylko gorzej . Szukałam go wszędzie , z mamą , z siostrą , a nawet z tatą . Nigdzie go nie było , moja siostra znalazła go obok domu pana , który nie karmi swoich psów . Jego szyja była cała we krwi , zagryźli go . Teraz biega za Tęczowym Mostem , nic Go nie boli , jest szczęśliwy . Kocham Cię Zialony ...

Po stracie Sariego długo nie mogłam się pozbierać . Ciągle o nim myślałam , a co sprawiało , że jeszcze bardziej bolało . 29 kwietnia urodził się Denis . Urodził się jako brązowy kundelek lecz z czasem stawał się rudy . Kiedy go zobaczyłam , wzięłam go na ręcę i wykrzyczałam ' Teraz już zawsze będziemy razem '. Spędzałam z nim , każdą wolną chwilę co oczywiście nie oznacza , że inne psy się nie liczyły . Mieliśmy nawet swoje ulubione miejsce , do którego codziennie chodziliśmy . To miejsce było w stawie , pośród drzew . Tylko ja , on nic więcej się nie liczyło . Teraz kiedy tam chodzę słyszę tylko głuchą ciszę , która nie jest wypełniona jego cichym oddechem . Chodziliśmy też na orzechy , które uwielbiał . 29 sierpnia zginął można powiedzieć , że przez swoją własną głupotę . Nie ważne co wtedy się stało , ja nadal nie umiem się z tym pogodzić . Po jego śmierci napisałam list , do niego . Umiem go na pamięć , bo bardzo często go czytam , z tym jest mi łatwiej . Przypominam sobie jak nie lubił kiedy byłam smutna , płakałam . Mój ukochany , śpij dobrze.



Okazało się , że Hektor będzie na jedno oko niewidomy , ale oczywiście nie oznacza to , że z Niego rezygnuję . Kocham Go i kochać go będę , zawsze .