niedziela, 4 sierpnia 2013

Biegnijcie..

Dzisiaj notka będzie inna niż wszystkie . Będzie o moich 2 cudownych przyjacielach , którzy teraz biegają szczęśliwe po Tęczowym Moście .

Miałam 4 lata kiedy on wstąpił w progi mojego domu . Mała brązowa kuleczka , która z dnia na dzień była coraz większa . Wabił się Sari , uwielbiał kiedy ktoś mówił na niego Fisiu albo Zialony . Nie usnął kiedy nie miał przy sobie sterty miśków i nie był przykryty swoim ulubionym różowym Fuńckiem - czyli kocem , z którym śpię do dzisiaj . Chodził ze mną wszędzie , chociaż ja w wieku  4 lat mało rozumiałam . Dopiero kiedy miałam 8 lat zobaczyłam jak bardzo go kocham i jakim jest cudownym przyjacielem . Każdego dnia odkrywałam w nim coś nowego , wyjątkowego . Przeżyliśmy nie jedno . Pamiętam jak został potrącony przez samochód , ze strachu uciekł na pole gdzie schował się w kukurydzy . Do nikogo nie chciał wyjść , bał się . Podeszłam do tego pola i zaczęłam go wołać , płakałam . Wyszedł , pokazał mi co mu jest . Był cały , ale miał małą bliznę koło oka . Przytuliłam go i powiedziałam mu tylko dwa słowa ' Kocham Cię ' . Wróciłam z nim do domu , wzięłam go na ręcę i powiedziałam ' Nie bój się mały , jesteś ze mną ' . Byliśmy nierozłączni aż do października 2011 roku . Kiedy znikł myślałam , że poszedł na dziewczyny . Później było już tylko gorzej . Szukałam go wszędzie , z mamą , z siostrą , a nawet z tatą . Nigdzie go nie było , moja siostra znalazła go obok domu pana , który nie karmi swoich psów . Jego szyja była cała we krwi , zagryźli go . Teraz biega za Tęczowym Mostem , nic Go nie boli , jest szczęśliwy . Kocham Cię Zialony ...

Po stracie Sariego długo nie mogłam się pozbierać . Ciągle o nim myślałam , a co sprawiało , że jeszcze bardziej bolało . 29 kwietnia urodził się Denis . Urodził się jako brązowy kundelek lecz z czasem stawał się rudy . Kiedy go zobaczyłam , wzięłam go na ręcę i wykrzyczałam ' Teraz już zawsze będziemy razem '. Spędzałam z nim , każdą wolną chwilę co oczywiście nie oznacza , że inne psy się nie liczyły . Mieliśmy nawet swoje ulubione miejsce , do którego codziennie chodziliśmy . To miejsce było w stawie , pośród drzew . Tylko ja , on nic więcej się nie liczyło . Teraz kiedy tam chodzę słyszę tylko głuchą ciszę , która nie jest wypełniona jego cichym oddechem . Chodziliśmy też na orzechy , które uwielbiał . 29 sierpnia zginął można powiedzieć , że przez swoją własną głupotę . Nie ważne co wtedy się stało , ja nadal nie umiem się z tym pogodzić . Po jego śmierci napisałam list , do niego . Umiem go na pamięć , bo bardzo często go czytam , z tym jest mi łatwiej . Przypominam sobie jak nie lubił kiedy byłam smutna , płakałam . Mój ukochany , śpij dobrze.



Okazało się , że Hektor będzie na jedno oko niewidomy , ale oczywiście nie oznacza to , że z Niego rezygnuję . Kocham Go i kochać go będę , zawsze . 

2 komentarze:

  1. Współczuję. Ja na razie straciłam 3 rybki i kota. Uciekł, nie wiem co się z nim dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję bardzo. Ja straciłam wiele zwierząt, ale żadnego nie miałam dłużej niż kilka miesięcy - idiotyczne decyzje rodziców.
    :(

    OdpowiedzUsuń