środa, 27 listopada 2013

Życie z niewidomym psem.

Chciałabym na początku ogłosić wam, że wprowadzam kilka „zmian“ na blogu. Na pewno zaczynam dodawać posty częściej (przynajmniej 2 razy w tygodniu). Niczego jednak nie chcę robić na siłę, więc jeżeli nie będę miała ochoty lub pomysłu będę dodawała 1 notkę na 7 dni. Teraz na prawdę wezmę się za tego bloga.

Dzisiaj chciałabym zaprezentować wam post o tematyce niewidomych psów. Wiem jak wygląda życie z takim psem, ponieważ Hektor jest niewidomy na jedno oko.  Na początku kiedy dowiedziałam się, że Hektor będzie do końca życia niewidomy na jedno oko pojawiła się u mnie nić niepokoju. Nie wiedziałam wtedy jak nasze życie będzie wyglądać. Zadawałam sobie tysiąc pytań „ czy niewidomy pies niczym się nie różni od widzących“. Teraz na prawdę niczego nie żałuję. Wręcz jestem szczęśliwa, że Hektor zawsze będzie obok mnie. Jedyne co robi „inaczej“ od w pełni widzących psów to bieganie z przechyloną głową, na stronę widomego oczka. Mnie to nie przeszkadza, a on nie czuję się inaczej. Traktuję go tak samo jak inne psy, pokazuję mu świat w całości. Nigdy nie wstydziłam się z nim pokazać przy większej liczbie osób, którzy często pytali co mu jest w oko. Zawsze odpowiadałam ze spokojem w głosie, że jest niewidomy, ale nie wyklucza go to z normalnego życia psa. Jeżeli w swoim życiu będziecie mieć chwilę zawahania co do niewidomego psa, powiedźcie sobie w duszy czy gdyby ktoś z wam rezygnował tylko dlatego, że macie wadę wzroku byłoby wam przyjemnie? Moim zdaniem nie warto przejmować się na zapas. Trzeba brnąć dalej nie patrząc na zdanie innych.

niedziela, 17 listopada 2013

Zakupowo.

Ta notka miała pojawić się tutaj wczoraj. Niestety poparzyłam lewą rękę, brzuch i niestety nie dałam rady jej napisać.

We wtorek wybrałam się z siostrą do sklepu zoologicznego, biedronki oraz księgarni. Z racji tego, że Rolfik jest już w podeszłym wieku trzeba zacząć myśleć o jego zmianie jedzenia oraz elementów uzupełniających do karmy. Wybrałyśmy z siostrą dwa produkty, które Rolfik je wraz z karmą. Karma uzupełniająca "GERIADOG" kosztowała 15 zł za 50 tabletek, a "RUMEN TABS" 11 zł za 100 tabletek. Oba produkty są firmy "mikita". Jak na razie widać znaczną poprawę. Rolfik potrafi już jeść większe porcję i może już bez problemu wstać, a dla mnie to już jest sukces. 
Tutaj możecie zobaczyć te dwa produkty:



Chciałam kupić Hektorkowi na urodziny jakąś piłkę do zabawy, ale wybrałyśmy z siostrą, że lepszy jest jakiś przysmak. Niestety w sklepie zoologicznym nie znalazłyśmy nic innego jak Pedigree, dlatego poszłyśmy do biedronki i kupiłyśmy ten sam produkt, który miałam na oku, ale za niższą cenę. Mojej całej armii te przysmaki na prawdę przypadły do gustu.


W księgarni szukałyśmy książki o stresie, ponieważ moja siostra, która studiuję weterynarię musiała napisać o tym pracę. Wybrałyśmy książkę Nicole Wilde "Mój pies się nie boi. Jak pomóc psu pokonać jego lęki". Kiedy moja siostra przyjedzie odda mi tą książkę, a ja będę pracować z lękami Hektora. Książka ma 392 strony, a zapłaciłyśmy za nią 9,74 zł, ponieważ była na przecenie. Mam nadzieję, że dzięki tej książcę uda mi się do końca zrozumieć Hektora.

I to tyle z moich wtorkowych zakupów. Jeżeli macie jakieś pomysły na posty zapraszam do napisania w komentarzu. 

niedziela, 10 listopada 2013

Cudowne 5 miesięcy.

Jak to szybko zleciało! Hektor dzisiaj kończy 5 miesięcy. Przez ten czas nabrał pewności siebie i "wydoroślał".
Zastanawia mnie jaki teraz byłby Rahim. Za 6 dni będzie już miesiąc bez niego. Tak bardzo chciałabym go przytulić, tak bardzo tęsknie.

Hektor dostanie spóźniony prezent w postaci jakiejś piłeczki bądź gryzaka. 
W ciągu tych miesięcy Hektor nauczył się aportować. Od jutra zaczynamy uczyć się podstawowych komend.

Hektor i Rahim : 2 dni.

Hektor i Rahim : 20 dni.

Hektor : miesiąc i 20 dni.

Hektor : 5 miesięcy.
Hektor jest częścią armii, więc również najważniejszą częścią mojego życia.





sobota, 2 listopada 2013

Jak Kama trafiła do naszego domu.


W tym poście chciałabym wam bardziej przybliżyć postać Kamy i opowiedzieć jej historię. 
W 2007 roku w zimę po mojej miejscowości błąkała się mała suczka. Wtedy nikt nie chciał mieć kilku psów na podwórku, a my mieliśmy już chyba 4. 
Pamiętam jak bezdomny szczeniak był wyganiany, z każdego podwórka, a my z siostrami zaczęłyśmy wyrzucać po kilka bułek na pole gdzie suczka często się chowała. Kilkakrotnie byliśmy światkami jak czarna kulka zabierała nawet 6 bułek na raz do swojej malutkiej mordki. 
Po kilku dniach tata powiedział nam "skoro ten pies ma tutaj jeść to niech zostanie" wtedy Kama wstąpiła w progi naszego domu. Na początku mnie i moją straszą o 4 lata
nie tolerowała i nas gryzła, ale po krótkim okresie zauważyła, że nie jesteśmy dla niej żadnym zagrożeniem i pokochała nas. 
Potem nagle zachorowała. Wszystko co robiła, wymiotowała, wydalała było z krwią. Na szczęście szybko zareagowaliśmy i po niecałym tygodniu sunia doszła do siebie. Teraz Kama jest bardzo szczęśliwym psem, co pokazuję nam każdego nowego dnia, a ja jako jej pani nie zamieniłabym jej nigdy na żadnego rasowego pieska.